Go down
Marvin Wright
Marvin Wright
Wiek postaci : 0
Rejestracja : 18/02/2023
Punkty : 0
Liczba postów : 2
https://the-gifted-pbf.forumpl.net/

Marvin Wright // budowa Empty Marvin Wright // budowa

Nie Lut 19, 2023 9:17 pm

Marvin Wright

jason-momoa.jpg

Informacje

Urodzony w Dallas (Teksas) 4 marca 1984 roku, mieszka Seattle od 4 miesięcy, przynależy do Niezrzeszony, piastuje stanowisko Wróża Macieja, wizerunku użycza Jason Momoa.

Historia

Urodziłem się o czwartej nad ranem jako trzeci syn państwa Wrightów, kobiety o niezbyt dużych wymaganiach i znacznie od niej odbiegającego męża - władczego i ambitnego jak chuj. Był wysoko stopniowanym wojskowym i marzył o tym by jego dzieci również przynosiły chlubę jego nazwisku; by kontynuowały całe to dumne paradowanie. Albo żeby się pozabijały na froncie - może tak naprawdę takie były jego pobudki?
Bądź co bądź nigdy nie zapomnę tych momentów, kiedy przed imprezami rodzinnymi, wojskowymi, innymi eventami, stawał przed lustrem i przypinał na nowo wszystkie te medale. Starannie. Dosłownie za każdym razem. Wtedy, cóż, chciałem taki być. Teraz? Miałem na to wywalone jajca.
Jeszcze będąc smarkiem miałem również okres, że chciałem być kowbojem. Ale co się dziwić! Pochodziłem z Teksasu. Człowiek mógł z niego wyjechać, ale Teksas z człowieka już nigdy, więc ciągoty do nieugiętych rumaków czy pierdolniętych, wściekłych byków zostały mi do dziś. Adrenalina, siła, pot i niekiedy krew - czyż to nie piękne? Ale jako dzieciak tylko kilka razy zbliżyłem się do byka. Na początku były to tanie maszyny rodeo, a po kilku wizytach w stajniach, gdzie nieświadomy niejednokrotnie otarłem się o śmierć, ojciec na parę dobrych dni wybił mi rodeo z głowy. Przez tyłek. Pachem.
Wróciłem więc do musztry. Szczególnie że ojciec wysłał mnie do szkoły dla młodych kadetów by mi wpoili posłuszeństwo i odpowiedzialność. Zabawne, bo mam przecież koziorożca w ascendencie! No cóż. Może właśnie ta szkoła pomogła mi wyjść z siebie, tej dziecięcej niewinności i zrobiła ze mnie młodego człowieka, jakim powinienem być? Znalazłem w sobie chuć, a tuż obok niej ciągoty do zioła, alkoholu i kobiet. Jako chuderlawy chłopak uwielbiłem u dziewcząt krótkie, dżinsowe spodenki i ogromne dekolty odsłaniające piękne, pełne piersi. Szczególnie u tancerek w pubie.
Dostałem ze dwa upomnienia za niesubordynację. Ostre słowa dyrektora, że jak jeszcze raz zawiodę, to mnie wypieprzą. Trochę się przejąłem, nie powiem. Gorzej podziałał na mnie list od ojca i błagalny głos matki w słuchawce telefonu. Wręcz płakała bym był grzeczny. Ale co ja mogłem zrobić? Byłem głupim dzieckiem, co to pakowało się w kłopoty, bo wszystko było fajniejsze, zabawniejsze, bardziej bekowe.
Tak do końca nie rozumiałem, co mieli na myśli, póki nie dorosłem. Ze szkoły mnie ostatecznie nie wyrzucili, tylko dzięki założeniu się z siostrą, że dostanę się do Marines. Nie wiem, czy to była zmowa rodzinna, czy może czysty przypadek, że mnie tak podpuściła, ale świetnie się złożyło, bo się szczęśliwym trafem ogarnąłem. Szczęśliwy traf albo los zapisany w gwiazdach i na moim przedramieniu w postaci łacińskiej sentencji Credo, quia absurdum, czyli "wierzę, bo to jest niedorzeczność". Warto napomknąć, że nagrodą za wytrwanie miała być randka z najpiękniejszą kadetką z jej roku.
Pomagało. Dużo ćwiczyłem. Powtarzałem sobie w głowie swój cel i minę Morgan, kiedy zajeżdżam do domu na motorze niczym na koniu zwycięsko. Doskonale znałem wymogi dostania się do Marines; podobnie jak moi kumple z akademii, więc zaraziłem ich tym by też się tyrali. Razem było raźniej. Wzajemnie siebie motywowaliśmy i razem zapisaliśmy się do centrum rekrutacyjnego w Parris Island w Południowej Karolinie. Chyba nigdy się tak nie stresowałem jak wtedy. Cholernie nakręciłem się na dostanie się tam, a ojciec kręcił głową, pukał się w nią. Stwierdził, że prędzej diabli wezmą go do grobu aniżeli cokolwiek osiągnę, a co dopiero mowa o wojsku i o mnie w Korpusie Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych. Hehe. Chciałbym zobaczyć jego minę, kiedy dostał newsa, że dałem radę. Ba!, miałem maksymalną liczbę punktów w strzelaniu do celów, a to niewielu się zdarzało pod presją, po tak ogromnym wysiłku.
Zżyliśmy się z naszym oddziałem. Byliśmy braćmi. Byliśmy młodzi i wyrywni. Większość z nas dopiero co skończyła dziewiętnaście lat. Wraz z chłopakami nie mogliśmy doczekać się pierwszej misji, pierwszego wyjazdu. Nudziliśmy się w barakach, powtarzając ciągle te same treningi. W końcu jednak nadeszła ta informacja, na którą od dawna czekaliśmy i już wkrótce siedzieliśmy na dupie w okręcie, przeglądaliśmy po raz ostatni ekwipunki przed dotarciem na miejsce.
Nie dopłynęliśmy. Rozległ się świat, a zaraz później wybuch. Jeden, drugi, trzeci pocisk trafił w nasz statek. Wylecieliśmy w powietrze; wpadliśmy do wody. Tonęliśmy. Szum wody mieszał się z krzykami moich towarzyszy, kiedy próbowałem walczyć ze wzburzoną tonią. Widziałem już bliskich, jakby w spowolnieniu i, cóż, moje ciało nie chciało się poddać rezygnacji. Co to to nie! Musiałem przeżyć, musiałem się stąd wydostać. Poczułem gwałtowny , niespodziewany przypływ pewności siebie i mocy. Miałem wrażenie, że całe to zdarzenia cofa się w czasie. Wynurzałem się spod toni. Przedmiot, który jeszcze chwilę ciągnął mnie na dno, teraz wypływał wraz ze mną. Poczułem kogoś obok. Chwyciłem się go niczym kotwicy. Mocno, do bólu. Statek również się wynurzał. Cały ten chaos wokół; rozszalałe fale nagle zaczęły mieć dla mnie sens. Rozumiałem je.
Obudziłem się jakąś godzinę, może dwie później. Na plaży byłem ja i jeden z moich przyjaciół. Jego dłonie lśniły złociście. Okazało się, że już wcześniej był... taki jak ja. Ja wydostałem nas z wody i straciłem przytomność, a on pomógł mi ją odzyskać. Trochę nie mieściło mi się to w głowie i zapewne bym mu nie uwierzył, gdybym nie widział jego rąk i swojego rybiego ogona. Nie miałem pojęcia, co wtedy z tym fantem zrobić, przeklinając swoją mutację, ale na szczęście nie było tak źle jak mogło być. Choć lekko też nie było, bo jak miałem dalej być Marines, skoro przy zetknięciu z wodą zostawałem Arielką?
Musiałem kombinować. Wpierw trauma; potem rzekoma hydrofobia. Bardziej na język cisnęła hydrokineza, ale musiałem to przemilczeć. To nie było normalne. Wiedziałem tylko ja i mój druh, z którym zawarliśmy pakt - obiecaliśmy sobie chronić się wzajemnie. Tak też nakłamał ze mną. Na czas rekonwalescencji on pojechał do rodziny, a ja wyruszyłem w podróż do Himalajów. Mieliśmy pół roku fajrantu dzięki Pani Psycholog. Musiałem poznać siebie i swoją moc.
Niestety do Himalajów nigdy nie dotarłem, bo utknąłem w Indiach, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Nauczyłem się jogi i medytacji, symboliki i astrologii. Kurs raczej przyspieszony, ale obiecałem, że jeszcze tu wrócę. Tuż obok ćwiczyłem również panowanie nad wodą, bo nad przemianą nie byłem w stanie. Kiedy tylko kropelka wody stykała się z moją skórę, wszelkie plany szły w pizdu.
Wróciłem. Na chwilę do domu. Ojciec był zaniepokojony i trochę dumny, do czego nie chciał się głośno przyznać. Matka płakała. Morgan pewnie się uczyła, ale dotrzymała słowa i umówiła mnie na randkę z prześliczną Margaritą, w której zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Niestety, jak zwykle brakowało mi wyczucia, paplałem trzy po trzy zapewne ze stresu, że aż wygadałem się przed nią o zakładzie moim z Morgan. [ZWERYFIKOWAĆ CZY DOBRA WERSJA ZDARZEŃ; MOŻE PO PROSTU BYŁEM KRETYNEM] Chlusnęła mi drinkiem w twarz. Uratował mnie jedynie mój refleks i uchylenie się w czas. Nieco również nowo nabyte umiejętności. Margarita miała temperament. Nie była flakami z olejem.
Pewnie nachodziłbym ją w domu, ale musiałem wyjeżdżać. Front wzywał. Wraz z przyjacielem się spakowaliśmy i polecieliśmy do Iraku, gdyż udało nam się wynegocjować przeniesienie. Trochę pomógł mi ojciec - w końcu się na coś przydał i dostrzegł mnie jako syna. Może mu zaimponowałem, że mimo wszystko szedłem do wojska dalej, zamiast być cipą.
Na pustyniach rzadziej padało, a jak już lało, udawałem, że miałem srakę, a przyjaciel mnie krył. Głównie raczej narzekaliśmy, że było sucho i że w gaciach mamy piach. Wolałem to od skończenia w laboratorium, ale dołączałem swój głos do tego korowodu nieszczęśliwców. Przy okazji też rozwinąłem się jako wojak. Nauczyłem się współpracy, wspierania zespołu i walki o przetrwanie. W Iraku poznałem moją drugą, prawdziwą miłość - Barrett MRAD. Coś nowego, coś pięknego. Smukła, zgrabna, śmiercionośna za jednym celnym strzałem. Kiedy ją wyczułem, byliśmy jednym, a też chłopaki mogli odetchnąć, kiedy Wright skradał się nad nimi po dachach.
Ale nieistotne, jak bardzo byśmy walczyli, nie wszyscy mogliśmy powrócić. Nie zawsze też miałem czas by ćwiczyć nadprzyrodzone zdolności, ale wykorzystywałem ku temu każdą nadarzającą się okazję, pozostając również w stałym kontakcie z zaprzyjaźnionym mnichem z Indii oraz takim jednym szalonym gościem Philem, którego tam poznałem. Nie tylko z nimi korespondowałem. Próbowałem przełamać lody z Margaritą i wysyłałem do niej tradycyjne listy dzień w dzień, czekając na moment, kiedy w końcu pęknie i mi wybaczy grubiańskość. Obiecałem jej niezliczone randki i kiedy tylko zjeżdżałem z domu na parę dni, wyczekiwałem jej w pobliskim pubie, w którym mieliśmy okazję się poznać. Morgan miała mnie za kretyna, ojciec był dumny, a matka płakała.
Margarita w końcu przyszła na spotkanie. Fajnie, że byłem wytrwały. Z tej okazji zabrałem ją na romantyczny spacer i nawet kupiłem kwiaty. Na koniec wypiliśmy tyle piwa, że parkiet na imprezie był nasz. Noc spędziliśmy w stodole. [GRZECZNIE albo NIEGRZECZNIE - DOGADAĆ] Właściwie chyba wtedy staliśmy się parą.
Nie musiała długo za mną czekać, bo pozostał mi rok do końca służby. [MOŻE JA MUSIAŁEM CZEKAĆ NA NIĄ; JAKOŚ W 2008 SKOŃCZYŁ SŁUŻBĘ ALE MOGĘ TO PRZESUNĄĆ; WYJECHAŁ Z NIĄ ALBO SAM DO INDII DOKOŃCZYĆ SZKOLENIE]
Po powrocie z Indii dołączyłem do mafii Sombras Mutadas. Szukałem roboty na boku, którą zaoferował mi w wersji pełnoetatowej znajomy z Indii - Phil Neumann. Nie przeszkadzało mi to, że będę strzelał na rozkaz jakiś gogusiów, bo te gogusie miały swój kodeks. Pasował mi. [MOŻE BYŁ JAKIŚ INNY POWÓD DOŁĄCZENIA DO MAFII?]

Jeszcze opisać podróże z Margaritką do Samoa. Naukę Haki. Ślub. Poród. Wychowanie małej i porwanie. Przeprowadzka do miasta X.


Charakter

Tu wpisz charakter swojej postaci forma dowolna  

Opis Mocy

Tu opisz moc swojej postaci.

Ciekawostki

Tu wpisz ciekawostki dotyczące swojej postaci - forma dowolna

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach